Jeszcze nie tak dawno szukałem tej pozycji na tym forum (thx JJK), a teraz jestem już gotów do krótkiego jej opisania. Naprawdę krótkiego, bo nie da się o 'Hokuto no Ken' dłużej wypowiedzieć...
Mała i bardzo prosta gra typu beat'em up. O naszym bohaterze nie wiemy praktycznie nic, więc zaczynamy grę nie wiedząc, jaki jest właściwie jej sens. Rozgrywka opiera się oczywiście na obijaniu twarzy tym-złym-stającym-na-naszej-drodze. Przejście planszy polega na odpowiedniej kolejności wyboru drzwi, do których nasz bohater wchodzi. No i oczywiście na pokonaniu bossa.
Nasz hero ma w swojej palecie ciosów uderzenie z nogi, jak i z pięści. Gdy spotkamy na planszy różowego opponenta, należy potraktować go ciosem z ręki, wtedy mamy szansę na złapanie bonusa, rozwijającego umiejętności naszego karateki. Wyższe skoki, szybszy chód, ciosy w powietrzu... To właśnie możemy zyskać dzięki różowym przyjaciołom.
Gra wygląda prymitywnie i takoż brzmi. Rozgrywka zaczyna nudzić po zaledwie kilku minutach, gdy odkryjemy, że wszystko w tej grze już widzieliśmy.
Czemu zatem tak pilnie potrzebowałem romu z tą grą? Dla sentymentu, po prostu. Grałem w nią, gdy miałem 5-6 lat. Chciałem sobie po prostu przypomnieć, czy naprawdę jest aż tak crapowata, jak mi się wtedy wydawało... I muszę powiedzieć, że nie zawiodła mnie zbytnio - sądziłem, że jest zupełnie niegrywalna. Tymczasem level numer 1 można przejść jeszcze bez grymasu na twarzy. Później jest już tylko gorzej. Nie polecam.
Aha, jeszcze jedna sprawa/ciekawostka. Od czasu do czasu (chyba w sytuacji, gdy zdobędziemy wszystkie możliwe 'upgrade'y' bohatera) ujrzymy na niebie konstelację Wielkiego Wozu (patrz drugi screen), który możemy zabrać. I tu rodzi się pytanie dla ogranych w Hokuto - wie ktoś, do czego to służy? ; ) Bo ja nie odkryłem.