Tak jak to było nie tak dawno z Jamesem Bond Jr. to teraz naszła mnie ochota na pogranie w kolejną retrogierkę, która niegdyś bardzo mnie zachwycała. I nadal to robi!! Za oknem deszcz pada, wieje od kilku dni mocno a że mam dzień wolny (z managerem idzie się dogadać bo na dziale biżuterii nie ma dziś wiele roboty) to zaopatrzyłem się w butelkę
Messershmitta i ponownie zacząłem przygodę z radiowymi samochodzikami. Pierwsze 10-12 wyścigów poszło jak z płatka ale potem zaczęły się komplikacje. Gdy na bardziej zaawansowanych torach przeciwnicy są ulepszeni niemalże na maksa a na trasie bombardują nas samoloty, wygranie staje się prawie niemożliwością. A trzeba to robić by zdobywać punkty i wygrać w końcowej klasyfikacji. Udało mi się to tylko raz, jakieś 6 lat temu. Teraz znów próbuję ale chyba nie dam rady, trzeba więcej potrenować.
Gra jest jednak bardzo przyjemna i nawet porażki specjalnie nie drażnią. Gra siada na ambicję jak MicroMachines bo też wymaga wymasterowania i odrobiny szczęścia. Każde przechodzenie
Pro AM 2 jest inne za sprawą tego że przeciwnicy ulepszają swe bolidy w zależności od tego jak sobie poczynają na trasach. I to jest fajne, jeśli jakiś jełop będzie cały czas ostatni, to nawet pod koniec gry będzie jeździł kiepskim dżipkiem. Inny miglanc zbierający wszystko po kolei już po kilku wyścigach może mieć wypasioną rakietę dublującą wszystkich. Gra pod tym względem nie oszukuje, każdy ulepsza autko na tyle ile potrafi zebrać bonusów i kasy. I za to twórcom gry należą się brawa!!