widzę, że lubujesz się w recenzjach przepełnionych przeklinaniem.
Ah, nie chodzi o same przekleństwa. Nie podniecam się za każdym razem, gdy AVGN powie "shit", "diarrhea", albo "fuck". Po prostu potrafi mnie czasami rozśmieszyć (co nie znaczy, że zawsze). FFF lubię akurat dlatego, że w całkiem inteligentny sposób udało im się zrobić parodię AVGNa, a PsychOtaku głównie dlatego, że odpowiada mi absurdalne poczucie humoru tego pana, a także mogę się dowiedzieć o ciekawych grach, które nie opuściły granic Japonii, o których zbyt wiele osób nie słyszało. Z tego samego powodu James zauroczył mnie swoim epizodem poświęconym "SwordQuest" - celem odcinka nie było obrzucenie błotem zgoła prymitywne gry, nawet jak na NESowe standardy, jednak opowiedzenie ciekawego urywka historii z dziejów gier wideo.
Szanuję też AVGNa za wygrzebywanie gier na NESa, o których nie wielu słyszało (mimo, iż jakością nie grzeszą).
ale nie zgodzę się z tym co napisałeś, że Famicom Dojo przezentuje się żenująco.
Może faktycznie źle się wyraziłem, za co przepraszam. Żenująco zdecydowanie prezentował się moment, gdy ta fangirl podniecała się na widok Sonica - gag zdecydowanie "wymuszony".
Famicom Dojo, nie zrobiło na mnie po prostu wielkiego wrażenia, jest mi obojętne. Głównie dlatego, że (jak napisałem poprzednio), większość wiedzy, jaką to chcą nam przekazać autorzy już poznałem. Może dlatego? Pewno rok temu bym to oglądał z zapartym tchem (bo w tematyce retro po prostu raczkowałem)...
Jeszcze raz - mea maxima culpa. Za dużo "skrótów myślowych" zastosowałem w mojej poprzednie wypowiedzi.